Wisła – osobą, czy dziełem człowieka?

Na początku tekstu wyróżniono stwierdzenie:

Wisła nie jest wytworem inżynierskim. Jest istotą i życiem żyjącym w tym miejscu znacznie dłużej niż my – podsumowanie debaty oksfordzkiej

Aby na pewno to nie hasło propagandowe albo wishful thinking?

(wish… nie fish!).

Rzeki od wieków, coraz szybciej zmieniane są przez człowieka, czasem planowo, czasem przypadkiem. Dla ich dobra – częściej na ich szkodę. Kilka lat temu, na debacie o Wiśle, przedstawiciel współczesnych flisaków i dubasów zapytał retorycznie „Czemu w Wiśle brakuje wody? Czyja to wina?” Niby przypadkiem patrząc na przedstawiciela PGW WP …

Odpowiedziałem, że winni są właśnie flisacy! W kolejnych wiekach spławili do Gdańska i Szczecina większość polskich puszcz. A wylesienie, likwidacja bagien i ekspansja folwarku pańszczyźnianego, pól – spowodowały załamanie się dotychczasowego obiegu wody w środowisku naturalnym, gdy wcześniej lasy i bagna były świetnymi magazynami wody po opadach śniegu i deszczu…

Od dawna rzeki są regulowane, by ograniczyć powodzie i poprawić żeglowność, wykorzystać energię wód. Przy okazji skrócono Odrę o ponad 100 km, głównie w XIX wieku. Czy Wiśle udało się, bo ją zmieniano głównie w zaborze pruskim i austriackim, a w zaborze rosyjskim była głównie jej rabunkowa eksploatacja? Zresztą – i nad Odrą, i nad Wisłą adepci ekologicznej religii zwykle bezskutecznie szukają mitycznych ”zabetonowanych brzegów”.

Więc jednak Wisła jest TEŻ wytworem inżynierskim! Nie tylko dziełem natury!

Nie wiem, czy Wisła będzie osobą prawną, choć uczestnicy debaty to przegłosowali. Widzę jednak chętnych, by zostać jej pełnomocnikiem, kuratorem jako osoby ubezwłasnowolnionej, by głosić co ona – jako głuchoniema i ślepa – rzekomo chce… I by zarządzać jej mieniem, datkami dla niej.


W takich debatach chętnie przywołuje się Ramową Dyrektywę Wodną. Rzekomo nakazującej renaturyzację stanu rzek do stanu pierwotnego, z usunięciem skutków obecności człowieka. Dla mnie jest ona raczej wyrazem koncepcji ZRÓWNOWAZONEGO ROZWOJU, nakazującej bilansowanie kosztów i zysków ekonomicznych, ekologicznych, kulturowych i innych.

O ile w przeszłości hasło zrównoważonego rozwoju było na sztandarach ruchów ekologicznych, dziś ze swego programu wykreślają terminu i „rozwój”, i „zrównoważony”. Na rzecz renaturyzacji do stanu pierwotnego. Choć oznaczałoby to sprowadzenie również człowieka do stanu pierwotnego, żyjącego na brzegach dzikich rzek i na bagnach – lecz już nie polującego na dzikie zwierzęta, a wegański dziki szczaw, mirabelki…

Oczywiście postawy obu stron sporu można do absurdu sprowadzić. Dla mnie takim absurdem było, gdy kilkanaście lat temu w jednym z projektów prawa wodnego przygotowanym w Ministerstwie Środowiska przeczytałem, że gospodarka wodna polega na realizacji dyrektywy ptasiej i środowiskowej”. Z pominięciem w tej „gospodarce” zaopatrzenia w wodę mieszkańców, przemysłu, usług i rolnictwa, bez gospodarki ściekowej, ochrony przed suszami i powodziami itd. Oczywiście bez turystyki i rekreacji nad wodą i na wodzie…

 

European Agreement on Main Inland Waterways of International Importance, nazywane też Konwencją AGN albo Porozumienie AGN, podpisane zostało 19 stycznia 1996 r. w Genewie. Celem tego dokumentu jest m.in. skoordynowanie działań związanych z rozwojem i budową sieci śródlądowych dróg wodnych o międzynarodowym znaczeniu. Polska podpisała dopiero w 2018 roku, po ponad 20 latach, jako przedostatni kraj europejski. Podpisanie blokowane było przez środowiska ekologiczne, gdyż nakładało także na Polskę obowiązek utrzymania rzek w dobrym stanie nie tylko przyrodniczym, lecz i gospodarczym. Koncepcja zrównoważonego rozwoju miała tu jeszcze jedno odbicie – postulat (zadanie) przekształcania transportu w bardziej zrównoważony, by ograniczyć zbliżający się do monopolu transport samochodowy, najmniej ekologiczny i najdroższy, wspierając także alternatywny transport, kolejowy, wodny i lotniczy.

Czy te unijne akty prawne są sprzeczne ze sobą? Nie – jeśli patrzymy na rzeki z różnych stron równocześnie, uwzględniając ich różne funkcje. Rzeki to zbyt poważna sprawa, by decydowali o nich tylko ekolodzy. Albo tylko specjaliści od kanalizacji… Nawet kajakarze, żeglarze i wędkarze mają odmienne po części potrzeby i opinie!

Popieram taką opinię, mniejszościową na debacie, dr Anny Sosnowskiej: „Podejmowanie wszelkich decyzji związanych z ochroną środowiska i z rzekami jest procesem skomplikowanym. Wynika to z tego, że to, co obserwujemy w korycie jest efektem zarówno procesów naturalnych, jak i antropogenicznych a dodatkowo potrzeby wszystkich podmiotów powiązanych z rzekami bywają skrajnie różne. Nie jest dobrym rozwiązaniem, by walczyć ze sobą, trzeba szukać kompromisu„.

Kilka lat temu ekolodzy chętnie rekomendowali Rodan, jako przykład radykalnej renaturyzacji rzeki. W oparciu o tytuł i zwiastuna filmu, którego już nie oglądali. A ja Rodanowi daję inną rekomendację: tam doszło do wielostronnego porozumienia – organizacji ekologicznych, państwa francuskiego i przedsiębiorstw zarządzających 20 elektrowniami wodnymi, a także armatorów żeglugi rzecznej. Tych 20 elektrowni jest na dystansie zbliżonym do długości Wisły. Tam – dodatkowo – trzy elektrownie atomowe, też z rzeki korzystające.

Wspólnie opracowano, sfinansowano i zrealizowano program częściowej renaturyzacji. Przede wszystkim odtworzono część starorzeczy przywracając też ich połączenia z głównym korytem rzeki. Dalej jednak na różnych odcinkach zachowano tzw. kanały lateralne, którymi odbywa się żegluga między stopniami wodnymi z elektrowniami, śluzami – i przepławkami dla ryb. Energetycy w ramach porozumienia zgodzili się skierować więcej wody do rzeki swobodnie płynącej, akceptując iż spowoduje to na wszystkich elektrowniach wodnych taki spadek produkcji energii, jakby jedną z nich zamknęli. N innych odcinkach jest jedna rzeka, którą płyną i ryby, i ludzie.

Jeśli ktoś martwi się, że pozostawiono betonowe koryta kanałów, niech wybierze się w jedyne chyba miejsce w Polsce, gdzie na większą skalę mamy kanał lateralny – Kanał Łączański, z Kaskadą Górnej Wisły, czyli szeregiem stopni wodnych. Zaś czasem bliżej, czasem dalej jest Wisła swobodnie płynąca (choć z wałami przeciwpowodziowymi). Jest beton – tylko na stopniu wodnym, śluzie i elektrowni. Pozostałe odcinki kanału mają zielone brzegi, trudne do odróżnienia od naturalnych.

W Polsce jednak niezbyt widzę chęci do takich porozumień – preferowane rozwiązania siłowe.

No i postszlacheckie liberum veto. Tyle, że wtedy szlachcic zrywał sejm krzycząc „Veto!” i uciekał na Pragę. Dziś jedzie na skargę do Brukseli.

A liczne dyskusje o rzekach – prowadzone są  w osobnych, zaimpregnowanych na cudze myślenie grupach, środowiskach…

Wisła nie jest wytworem inżynierskim. Jest istotą i życiem żyjącym w tym miejscu znacznie dłużej niż my – podsumowanie debaty oksfordzkiej – Blog – Wszystko w Twoich Rękach (manifestklimatyczny.pl)