No to chyba już na finiszu cichy proces o likwidację Wód Polskich…
Widzę w mediach istny wysyp artykułów i wywiadów postulujących zakończenie istnienia PGW WP. Tradycyjnie w mediach nie prosi się o wypowiedź kogokolwiek z gospodarki wodnej, żeglugi, turystyki wodnej i innych dziedzin gospodarowania związanych z wodami. Wystarczą głosy „aktywistów klimatycznych”. No i kogoś z samorządu terytorialnego – pamiętającego fajne czasy, gdy nikt nie wtrącał się w ceny wody zaś pieniądze, etaty (i stanowiska kierownicze) były w gestii rządzących województwami.
Czy jest tu ktoś tak odważny, by oświadczyć że to dopiero w ciągu ostatnich 4 lat powstały tysiące nielegalnych miejsc zrzutu ścieków? I dopiero Wody Polskie zezwoliły „legalnym” trucicielom na zrzuty ścieków bez inwestowania w ich oczyszczanie, obieg zamknięty itd? To przecież (niemal) wszystko zasługa wcześniejszych struktur zarządzania wodą!
Niedawno jeden z kolegów zwrócił uwagę, że nie tylko (coraz mniej liczne) kopalnie węgla kamiennego zrzucają zasolone wody. Nad Odrą jest np. gigant na skalę europejską, nawet światową – KGHM. Wyobrażacie sobie, by wojewoda czy marszałek województwa stawiali temu kombinatowi ultimatum w sprawie oczyszczania wody i wielkości ścieków? Toż prezes kombinatu ma „swoich” posłów, radnych. Patronów w rządzie… Władze lokalne są tu na słabszej pozycji niż warszawski „moloch”, PGW WP.
Przez lata byli ludzie krytykujący rozproszenie kompetencji w sprawach wody między 12 ministerstw (jak kiedyś doliczył się prezes Związku Miast Nadwiślańskich, dr Tomasz Sowiński) oraz trudną do wyliczenia ilość instytucji na szczeblach wojewódzkich i powiatowych.
Gdy PO rządziła, też widziała potrzebę radykalnych zmian, choć latami trwało bicie piany w sprawie nowego Prawa Wodnego, za którego przygotowanie odpowiadało Ministerstwo Środowiska. To wtedy rodziły się projekty z takimi wytryskami intelektualnymi iż „gospodarka wodna polega na realizacji dyrektywy ptasiej i środowiskowej„.
Ale i prawie gotowe były do powołania dwa „molochy” w ramach KZGW – zarządy zlewni (dorzeczy) Wisły i Odry. Zgodnie z zaleceniami UE, że potrzebne jest jednolite zarządzanie wodami na całej powierzchni dorzecza, nie zaś wedle granic województw, powiatów. Żałuję, że te instytucje nie ruszyły (już nawet było wiadome, że jedna będzie miała siedzibę we Wrocławiu a druga w Bydgoszczy). PiS poszedł dalej – i inaczej.
Czemu jednak PGW WP nie w Ministerstwie Środowiska? Jedni dziś zapomnieli, inni mogli nie wiedzieć. Przez pół roku wiceminister tego resortu był pełnomocnikiem ds powołania PGW WP – i miał być powołany na prezesa instytucji mającej ruszyć od 1 stycznia. A na początku grudnia nie dało się już ukrywać, że jedyne co zrobiono, to bałagan. Pan wiceminister obiecywał dotychczasowym pracownikom podległym strukturom wojewódzkim – duże podwyżki. Pracownikom ze struktur RZGW że (wreszcie) zaczną dostawać podobne pensje do kolegów z pierwszej grupy. Za to nie zabezpieczono w budżecie pieniędzy i na płace, i na inne koszty funkcjonowania PGW WP. Więc podłożono pod nową instytucją bombę płacową, nieustanne pogotowia strajkowe, procesy sądowe.
Dziś krytyki za zakup 300 samochodów, głównie suv (lepiej niż limuzyny nadających się w teren). Ja raz z prezesem Dacą jechałem do Torunia na Festiwal Wisły, wtedy gdy interwencyjnie zorganizował dźwig i transport, gdy śluza we Włocławku była nieczynna z powodu niskiego stanu wody. Chwalił się nowym autem służbowym. Nie jakieś Audi, Mercedes, lecz Skoda…
Ciekawe, jakie auta dostaną przy likwidacji PGW WP struktury wojewódzkie? O ile wiem, przy powstawaniu tej instytucji bywały procesy z „województwami”, co oddawały samochody, komputery w ilości zgadzającej się na sztuki, lecz podmieniając na złom nowsze auta „oddawanych” służb wodnych.
Firmy odpowiedzialne na wodociągi i kanalizację (oraz samorządy terytorialne, będące zwykle właścicielami lub współwłaścicielami tych firm) z oburzeniem przyjęły fakt, że ktoś chce kontrolować ich decyzje o podwyżkach cen wody, o inwestycjach co w zbyt małym stopniu poprawiały jakość wody i oszczędzanie jej. PGW WP kwestionowało sytuacje, gdy zyski „wodociągów” wbrew prawu trafiały do budżetów miast, powiatów i gmin, łatając dziury – zamiast zgodnie z ich statutami, inwestować w poprawę gospodarki wodnej. I tu dziesiątki procesów sądowych, zwykle wygrywanych przez PGW WP. Ale już „świta jutrzenka wolności”. Z materiału TVN można dowiedzieć się, że firmy te chcą jak najszybciej podnieść ceny swych usług o 30-40 % – zaś rekordziści nawet o 500 % !!!
Z bardzo bliska obserwowałem przygotowania do powstania PGW, zanim jeszcze pojawiło się nazwisko Przemysława Dacy jako prezesa. Nie przyniesiony w teczce z etatu np. sanitariusza w gminnym szpitalu, co miał wujka. Gdy poznałem go 20 lat temu, już pracował w departamencie odpowiedzialnym za żeglugę i drogi wodne. Przechodząc tam kolejne szczeble do stanowiska wicedyrektora departamentu. Gdy we wspomnianym miesiącu grudniu był pożar w burdelu, czyli ewidentne nie przygotowanie PGW do rozpoczęcia działalności – o ile wiem, także osoby z tytułami profesorskimi były namawiane do pokierowania Wodami Polskimi, lecz nie chciały ryzykować. I tak dr Daca podjął się mission impossible…
O przyszłości retencji, ochrony przeciwpowodziowej, przed latem suszą i lodami zimą, o stopniach wodnych i śluzach, energetyce wodnej, żegludze profesjonalnej nie chce mi się już pisać. Będzie czas przeszły niedokonany.
Może to stronnicza opinia – lecz znacznie lepiej nam było rozmawiać z władzami PGW WP o turystyce wodnej i jej potrzebach, niż wcześniej z KZGW i RZGW. Powołany został nawet przy Prezesie Wód Polskich społeczny zespół ds. turystyki wodnej – i analogiczne zespoły przy RZGW. Była to między innymi ‘szybka ścieżka’ zgłaszania różnych utrudnień (często wieloletnich) dla żeglarzy i kajakarzy.
Zrealizowano wiele inwestycji ważnych dla nas – zarówno remontów śluz, kanałów i portów, jak i nowych inwestycji z mym zdaniem najważniejszą – Guzianką II.
Blisko finiszu jest WIR – czyli interaktywny Wirtualny Informator Rzeczny – dla turystów i żeglugi profesjonalnej, w tym szczególnie dla nas ważnej, pasażerskiej.
Niejaki prof. Kołakowski, krytyk „komuny” w jednej z książek z sentymentem wspominał konduktorkę z warszawskiego tramwaju (były kiedyś, pamiętam!) wołającą:
PROSZĘ COFNĄĆ SIĘ DO PRZODU…
No i cofniemy się…
Kto będzie likwidatorem PGW WP?
Stawiam na Grzegorza Bożka.
Redaktora naczelnego miesięcznika „Dzikie życie”…
To ironia oczywiście…
Czytać to będziecie już po decyzjach – może jednak nie pójdą w kierunku zniszczenia ogólnopolskiego zarządzania wodami? Jeśli tego chcą samorządy terytorialne, chcące ponownie uwłaszczyć się na majątku, władać i pieniędzmi, i decyzjami – to drugiej grupie, środowiskom ekologicznym, może wystarczy przekazanie PGW WP spod resortu gospodarczego pod Ministerstwo Środowiska?
MCz