Zima…

Ciągle zagadką jest, gdzie raki zimują…

A jak zimują żeglarze? Gdy ich jachty śpią w przystaniach, wyjęte z wody…

Są osoby aktywne cały rok, zmieniające żagle na wiosła, morza i jeziora na górskie wspinaczki, lato spędzający na wodzie a zimę na nartach. Wierni naśladowcy generała Mariusza Zaruskiego!

Inni też cały rok aktywni, lecz zimą polskie akweny zmieniający na międzynarodowe, śródlądzie na oceany. Tak mój kolega, świetny znawca Wisły (i nie tylko) właśnie płynie gdzieś wzdłuż brzegów Afryki. Nie zawsze było tak dobrze – wielu z nas pamięta PRL, gdy uzyskanie paszportu było trudne, więc zagraniczne akweny były dla większości niedostępne, zaś na krajowych był lód… A teraz – żeglowanie na ciepłych akwenach możliwe jest cały rok, z cenami konkurencyjnymi do Mazur i Bałtyku (gdzie w 3-4 miesiące gestorzy przystani, bazy noclegowej, charterów próbują zarobić na cały rok życia).

Są oczywiście żeglarze o sercach tak gorących, że nawet latem preferują akweny polarne! Wbrew zmianom klimatycznym tej zimy takie warunki mając także na Bałtyku, w połowie stycznia ponoć prawie w 1/3 pokrytym lodem.

Są też tacy, co każdej zimy dłubią przy swych jachtach, naprawiając, ulepszając. Szykując do nowego sezonu – albo do sprzedaży. Rozglądając się za nowymi łódkami. I układając plany na sezon.

Kajakarzom jest łatwiej! Jak żeglarze o nich mówią – „bracia mniejsi” sezon kończą po Wigilii ( w ostateczności Spływem barbórkowym) a zaczynają w Nowy Rok! Ja jednak w piżamce, przy herbacie z sokiem malinowym, spoglądam na relacje z zimowych spływów, choćby u kolegów mających na FB stronę Kajakiem po Żuławach.

Po części zmiany klimatyczne (cieplejsze zimy), po części zmiany naszego myślenia a po części doświadczenia z innych krajów europejskich – spowodowały, że że skończyło się zamykanie żeglugi jesienią (nawet przy dobrej pogodzie), z zabraniem oznaczeń na drogach wodnych i zakazem pływania, aż do wiosny. No bo jeśli to możliwe w innych krajach, mających podobny do nas klimat… Zdecydowanie jestem za tym, by o możliwości pływania nie kalendarz decydował. By żeglugę zawieszano tylko gdy faktycznie warunki na wodzie nie sprzyjają (susza, powódź, lód) – albo gdy są problemy techniczne, np. remonty śluz. Korzysta na tym żegluga pasażerska w Polsce, także ta mała, do 12 miejsc na „drewniaku” albo super-nowoczesnej łodzi. Choć na warszawskiej Wiśle były problemy, gdyż część niedawno ustawionych znaków do żeglugi nocnej poszła do napraw gwarancyjnych. Zaś wczesną wiosną, jak niemal co roku, na wysokiej, „po-zimowej” wodzie mogą pojawić się na Odrze statki pasażerskie z zachodniej Europy. Które w sezonie wiosenno-letnim nie planują rejsów do polski, z powodu drastycznych spadków poziomu wody. Są więc równie rzadkie na naszych wodach – jak flamingi!

Jest też rozwiązanie dla ludzi nie przejmujących się pogodą i nowoczesnych!

E-sailing świetnie odwzorowuje warunki atmosferyczne na akwenie, na którym odbywają się regaty – mówi. – Na przykład wchodząc w grę Auckland w Nowej Zelandii, wiatr będę miał ustawiony dokładnie taki, jaki w tej chwili tam jest. Wielu zawodników z tego korzysta, wybierając się na realne regaty, w ten sposób wiedzą co ich czeka na wodzie. E-sailing dobrze przygotowuje taktycznie, bo grając widzimy rzeczy, które trener może zaobserwować tylko z motorówki, jak na przykład zachowanie się innych zawodników. To taktyczne wartości wirtualnego żeglarstwa. To jednak nie jedyne korzyści płynące z e-sailingu.

Za mistrzostwo Polski najlepsi dostają takie same medale jak w realnych zmaganiach na wodzie.

– Nagrody rzeczowe też są porządne, bo można wygrać zegarek Garmin, który kosztuje kilka tysięcy złotych – dodaje Krzysztof Warywoda. – To m.in. efekt rozwoju e-sailingu, który jest już dyscypliną olimpijską.  Mistrzowskie żeglowanie na tablecie | Portal Informacyjny » Żeglarski.info (zeglarski.info) 

zdjęcie – z zimowego spływu Ptasiego Uskoku